W warzywniku coraz więcej się dzieje, gdybym mogła spędziłabym tam całe dnie. Niestety trzeba pracować, chociaż sercem i duszą każdego dnia wyskakuję od komputera na ogród.Mogłabym cały plac mieć w zagonkach - serio. Kiedyś jak byłam mała, a później nastolatką nie lubiłam niczego związanego z ogrodem. Teraz uwielbiam, sianie, oglądnie, obserwowanie jak rośnie, pikowanie, podlewanie, kopanie, przesadzanie, zbieranie, doglądanie i pielenie też. Kocham to robić, odpręża mnie , uwalnia umysł, chociaż wieczorem plecy bolą, ale to mi daje przyjemność. Zapach suszonego oborniku tez mi nie straszny. Dopiero jak tu jestem każdego dnia dostrzegam ogrom zapachów, dźwięków. Mieszkając w bloku nie widziałam tego wszystkiego.
Już zbieraliśmy własne rzodkiewki.
Pan Bób sporo podrósł.
Te pomidory wysiewałam dosyć późno, nawet bardzo późno, dopiero sobie rosną w doniczkach, ale niebawem będą gotowe do ziemi.
Dla eksperymentu wysiałam ogórka do doniczki.
Tu wysiałam rudbekię.
A tu malinowe love już wsadzone jakieś dwa-trzy tygodnie do ziemi w folii.
Sama wysiewałam petunię. Jeszcze mała , ale jest.
Stokrotki które chciał mąż, więc są.
A tu moje zdobycze. Mam nadzieję że się rozrosną.
Rokitnik.
Bratki ładnie się trzymają, przesadziłam je z doniczki do skrzyń cegłowych zrobionych przez męża.
A tu kiedyś coś kupiłam, na wczesną wiosnę przesadziłam i mocno przycięłam, ładnie się rozrosło.
Do następnego. Zapowiada się ładna pogoda, więc z niej korzystajmy. :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz